Forum brutto3200 - towarowe przewozy kolejowe Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

19.05.1988 - katastrofa w Pile

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum brutto3200 - towarowe przewozy kolejowe Strona Główna -> Wypadki kolejowe
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Daras
Administrator



Dołączył: 04 Lip 2006
Posty: 483
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Chełmża / Poznań

PostWysłany: Sob 22:27, 08 Lip 2006    Temat postu: 19.05.1988 - katastrofa w Pile

Portal tygodniknowy.pl napisał:
Jeden taki przypadek był w Japonii. Drugi w Pile...

Katastrofa eszelonu
Był czwartek, 19 maja 1988 roku. O godzinie 5.43 na południowej stronie dworca PKP w Pile zatrzymał się pociąg ze składem wojskowym, jadący z jednostki łączności w Wałbrzychu na poligon koło Okonka. Czterdzieści wagonów, sprzęt, ludzie – w sumie 1163 tony.
Postój na stacji w Pile trwał niecałe dwie godziny. Kolejarze dokonali oględzin składu. Przeprowadzili uproszczoną próbę hamulca. Rutynowe działania związane z przyjęciem, a potem odprawieniem pociągu na trasę.
Przed odjazdem żołnierze zjedli śniadanie. Potem większość z nich ponownie położyła się na prycze.

Lokomotywę prowadził maszynista Bogdan M. z pomocnikiem Eugeniuszem W. Trasa przejazdu eszelonu – z toru 10 na 109 i dalej na Szczecinek – przebiegała skosem w poprzek stacji. O godzinie 7.26 maszynista odebrał od kierujących ruchem sygnał: droga wolna. Kilkadziesiąt sekund później uruchomił silniki ,,Rumuna’’. Na ten czas manewry innych pociągów na obszarze węzła zostały wstrzymane. O godzinie 7.30 eszelon ruszył. Po przejechaniu około trzystu metrów nagle zahamował. Obsługa zauważyła źle ułożoną zwrotnicę, kierunek jazdy był niezgodny z planowanym. Po chwili zwrotnica została przełożona i skład podążał już właściwym torem.
Mniej więcej dwie minuty później pociąg wjechał na rozjazd krzyżowy. Dziewiętnasty wagon ze środka składu wyskoczył z szyn, najechał kołami na iglicę sąsiedniego rozjazdu i przestawił kierunek jazdy reszty wagonów na tor 110. Od tej chwili lokomotywa ciągnęła osiemnaście wagonów po torze 109 (towarowe z lekkim sprzętem wojskowym oraz jeden osobowy), a pozostałe po torze 110 (towarowe, m.in. z żołnierzami).
Wykolejony wagon dziewiętnasty toczył się po podkładach szyn. Uderzył w latarnię, zniszczył semafor, rozwalił koziołki przy rozjeździe.
W tym samym czasie na torze 110 stał zestaw wagonów z cegłą i betonowymi kręgami (miały posłużyć do budowy mostu). Wagon dziewiętnasty uderzył w niego prawym bokiem i wzniósł się niemal pionowo w górę. Na niego najechały następne.
Nieświadomi niczego maszyniści jeszcze przez jakiś czas prowadzili lokomotywę. Dopiero gdy zerwały się urządzenia ciągłowe i sprzęgi powietrzne, spostrzegli spadający poziom ciśnienia w przewodzie hamulcowym. Zatrzymali pociąg kilkaset metrów dalej.

O godzinie 7.36 dyżurni z nastawni K11 usłyszeli potężny huk. Z okna zauważyli piętrzące się wagony i tumany kurzu. Zadzwonili na pogotowie ratunkowe i powiadomili komisariat kolejowy MO.
- Tamtego dnia – opowiada Tadeusz Wiernowolski, kierowca karetki pogotowia – przyszedłem na pierwszą zmianę, miałem jechać do Poznania. Krótko potem w dyspozytorni odebrano telefon: katastrofa na stacji kolejowej, przyślijcie jak najwięcej karetek. Szczęśliwie byli jeszcze chłopaki z nocnej zmiany. Tego widoku na stacji nigdy nie zapomnę. Żołnierze jechali w wagonach towarowych ze ścianami z desek. Te deski łupały się w szczapy, robiły się z nich ostre dzidy, wielu się na nie nadziało.
- Siła uderzenia była tak wielka, że ludzie wylatywali przez te dechy na zewnątrz. Z pękniętą podstawą czaszki, złamanym kręgosłupem... – wspomina Stanisław Szymczak, który wówczas nadzorował postępowanie prokuratorskie.
Doktor Janina Kasprzak dowodziła erką marki Nysa: - Wówczas było jeszcze sporo karetek zakładowych. To ułatwiało akcję. Od strony medycznej przeprowadzono ją bardzo sprawnie.
Tadeusz Wiernowolski: - Zrobiłem wtedy trzy kursy. Pierwszy poszkodowany miał urwaną rękę, wisiała na pasku skóry. Drugiego doniesiono mi do karetki na pałatce: z dziurą w brzuchu i ranami głowy. Trzeci miał zewnętrzne obrażenia, pamiętam, że był bardzo przerażony.

(...)

Przyczyny katastrofy na stacji kolejowej w Pile badała specjalna komisja. Ustaliła, że cztery wykolejone wagony przeszły niedawno naprawy okresowe. Stan torowiska był w normie. Ostatnie badania nawierzchni torów wykonano 14 kwietnia 1988 roku, usterki usunięto 9 maja. System zwrotnic działał prawidłowo. Nikt z zewnątrz nie mógł zmienić układu ruchu na rozjazdach bez zerwania plomb zabezpieczających urządzenia automatyczne – te były nienaruszone. Odprawę pociągu na stacji Pile – a wcześniej również w Chodzieży – przeprowadzono prawidłowo. Maszyniści i pracownicy nastawni byli trzeźwi. Wykluczono ludzką pomyłkę.
- Mamy do czynienia ze skomplikowaną przyczyną natury technicznej – mówił kilka dni po katastrofie Marek Wrzosiński, zastępca dyrektora Pomorskiej DOKP. – Dodam, trudną do ustalenia w stu procentach. To specyfika rodzaju zjawisk zachodzących na styku ,,koło – szyna’’.
Być może – dywagowano – nie doszłoby do tragedii, gdyby wykolejony wagon dziewiętnasty był obciążony towarem, a nie ludźmi – miałby wtedy większy ciężar i bardzo prawdopodobne, że jego masa przygniotłaby silniej koło do główki szyny i nie nastąpiłby przeskok na krzyżownicy.
Stanisław Szymczak: - Taki przypadek zdarza się raz na kilka milionów. Z tego, co wiem, jeden był w Japonii, drugi w Pile.
Zbigniew Pawlak, wówczas w ekipie prokuratorów, dziś prowadzi kancelarie radcowskie w Trzciance i Poznaniu: - To była za czasów województwa pilskiego największa katastrofa lądowa, jeśli chodzi o liczbę ofiar. Powołano specjalną komisję, złożoną z dyrektora DOKP Szczecin, przedstawicieli MON, ministerstwa komunikacji, prokuratury generalnej. Uczestniczyłem w dwóch takich spotkaniach w Warszawie. Chodziło o wypracowanie wniosków, by uniknąć tego typu zdarzeń w przyszłości.
Stanisław Szymczak: - Znak tamtych czasów: kadra oficerska jechała w wagonie osobowym, reszta w bydlęcych, gdzie nie było nawet hamulca bezpieczeństwa. Maszynista nie miał żadnego sygnału, że coś się dzieje. Dopiero potem to zmieniono.
Postępowanie zostało umorzone z braku cech przestępstwa.
Jeszcze po południu tego samego dnia, w którym zdarzyła się katastrofa – na rozkaz zwierzchnia sił zbrojnych gen. Wojciecha Jaruzelskiego - eszelon wyruszył w dalszą drogę.
(...)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum brutto3200 - towarowe przewozy kolejowe Strona Główna -> Wypadki kolejowe Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin